Na terenie Pruszcza wylała Nowa Radunia, na całej długości wsi. Znaczące zalania i zniszczenia nastąpiły w okolicach ogrodów Zindla – masy wody „przerwały ogrodzenie i wylały się na łąki, zniszczyły stary dom wdowy Krause, przerwały wał na terenie miejscowości.
Na Starej Raduni woda wezbrała na tyle silnie, że świadomie wysadzono fragment wałów nad Radunią (konieczne były materiały wybuchowe i udział saperów). Pomimo tych wszystkich działań w pierwszy dzień Wielkanocy doszło do kolejnego samoistnego przerwania wału. Grozę żywiołu najlepiej ukazał W. Hoffmann w swojej kronice: „Wielkie ilości wody, które przelały się przez wyrwę wypełniły w krótkim czasie trójkąt pomiędzy wałem Raduni i dworcem. Wzbierająca woda zatrzymana przez masy śniegu zabrane z torów, spiętrzała się do ogromnych wysokości, wypełniła piwnice budynku dworcowego i przerwała w końcu od południowej strony dworca konstrukcję nasypu pod torami w trzech miejscach.
Szyny, które z podwieszonymi pod nim podkładami zwisały nad wyrwami, niczym druty telegraficzne przedstawiały niespotykany wprost widok”. Zwiadowca stacji Albert Stein z Gdańska wezwał na pomoc oddział wojska, aby łatać wyrwę w wale za pomocą worków z piaskiem. Z konieczności wstrzymano na wiele dni ruch kolejowy, a podróżni musieli pokonywać odcinek trasy do Tczewa pojazdami konnymi – bryczkami, a nawet wozami drabiniastymi, co stanowiło dla mieszkańców Pruszcza malowniczy widok. Znaczące zniszczenia nastąpiły także na dużym obszarze Żuław, do tego stopnia, że władze Rejencji musiały interweniować aby chronić wielu mieszkańców tych terenów przed całkowitą ruiną.
Zakupiono między innymi u przedsiębiorcy Komnicka z Lubieszewa dużą liczbę niezawodnych i wydajnych pomp do osuszania, co sprawiło, że Franc Komnick rychło stał się jednym z najbardziej liczących się producentem maszyn i narzędzi na Żuławach.
źródło: Dom Wiedemanna
Napisz komentarz
Komentarze